Bałkany 2013. Część 2 – Trasa Transfogarska

12 sierpień 2013

O ile wieczorem w samochodzie panowała atmosfera iście tropikalna, o tyle nad ranem ogarnął nas typowo górski chłód. W przeciwieństwie do wyprawy z 2012 roku graty zapakowane do Kianki były mniej kompaktowe i skore do układania, co niestety przełożyło się na spadek komfortu spania w naszym micro camperze.

Na szczęście nie pada. Przed godziną 8 zaczynają sunąć do góry pierwsze samochody. Gdy usiłujemy odparować Kiankę, rozważamy, co uda nam się dzisiaj zrobić i czy pogoda będzie dla nas łaskawa.

Po 8 wyruszamy Trasą Transfogarską w stronę Lac Balea. Znana nam z Top Gear droga już od początku robi na nas ogromne wrażenie. Co więcej, to co zobaczyliśmy znacznie przekroczyło nasze wcześniejsze oczekiwania. A gdy wyjeżdżamy ze strefy lasu, to już w ogóle jesteśmy zachwyceni. Serpentyny wiją się wśród skalisto – trawiastego terenu. Sam asfalt wygląda jak szara wstążka, którą ktoś rzucił w ten górski krajobraz. A rzucił ją nie byle kto, bo Nicolae Ceauşescu, który na przełomie lat 60-80tych postanowił pokazać, że jego dyktatura nie ma granic. Chciał udowodnić wszystkim, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Ponieważ bardzo lubił ten region Fogaraszy, gdzie w bliskiej odległości znajdują się dwa najwyższe szczyty tego pasma – Moldoveanu i Negoiu, uznał więc, że chce mieć możliwość dojazdu do niego samochodem. Rumuński dyktator nie liczył się z kosztami i nie przejął się zbytnio tym, że jego wiekopomne dzieło okupione zostało ogromnymi stratami w ludziach (podczas budowy zginęło 40 żołnierzy zatrudnionych do prac).

Ranek w Fogaraszach

Fogarasze

Pokrętna Trasa Transfogarska

Trasa Transfogarska

Szalone, rumuńskie owce

Fogarasze

Docieramy do Balea Lac. Przy jeziorze znajduje się parking – tuż obok wjazdu do tunelu, który przebiega pod pasmem Fogaraszy. Zostawiamy na nim Kiankę za całe 5lei za cały dzień. W miejscu tym panuje jeszcze względny spokój, choć stragany ustawione wzdłuż drogi zaczynają się powoli otwierać, a przy schroniskach kręcić się pierwsi turyści. My natomiast usadawiamy się na kamieniach tuż obok parkingu i przygotowujemy śniadanie. W trakcie gotowania wody odwiedza nas przesympatyczna, ruda sunia, która oczywiście chciała poczęstować się naszym jedzeniem. Niestety dla niej spożywaliśmy produkty instant, więc nie mogliśmy jej zaoferować niczego ciekawego.

Po śniadaniu przebieramy się w górski outfit, pakujemy nasze plecaki i wyruszamy w góry. Najpierw okrążamy Balea Lac po jego lewej stronie i za szlakiem oznaczonym niebieskimi trójkątami ruszamy w stronę przełęczy Sana Caprei. Słońce zaczyna przypiekać, a ja czuję się niczym żaglówka bez wiatru. Lecz kiedy trudność szlaku odrobinę wzrasta, wtedy zaczynam skupiać się na niestraceniu zębów i natychmiast zaczynam czuć się dobrze. Z przełęczy mamy widok na dwa jeziora – leżące w dole Balea Lac oraz górskie jeziorko Capra. Nad tym drugim biwakuje kilka ekip – widać rozstawione różnokolorowe namioty. My ruszamy w dalszą drogę granią i za czerwonym szlakiem idziemy przez szczyty Izerului oraz Palitrului. Na szlaku mijamy się z przesympatyczną rodzinką z Niemiec – trójka dzieciaków idących o własnych siłach, jeden maluch w nosidełkach i dwójka rodziców. Wspaniały dowód na to, że z pociechami od najmłodszych lat można zdobywać nawet trudniejsze, górskie ścieżki.

Trasa Transfogarska widziana z Fogaraszy

Fogarasze

Na przełęczy

Fogarasze

Chwila z widokami

Fogarasze

Nam szlakiem graniowym idzie się całkiem przyjemnie ale niestety widoki zostały nam odebrane przez wielką chmurę, która osiadła na paśmie Fogaraszy. W pewnym momencie na szlaku mijamy większą, rumuńską ekipą a wraz z nimi rudą sunię, która towarzyszyła nam podczas śniadania. Idziemy dalej w stronę Negoiu, lecz w trakcie wędrówki uznajemy, że na sam szczyt jednak się nie dotrzemy. Po pierwsze czekało nas kilka godzin wędrówki, a sprzęt biwakowy został w Kiance. Po drugie gęste chmury zniechęcały nas do dalszego marszu w ich towarzystwie.

Pół gór

Fogarasze

Widmo

Balea Lac

Schodzimy zatem do Balea Lac trawersem oznaczonym niebieskimi liniami. Mgła staje się na tyle gęsta, że trudno jest nam określić odległość dzielącą nas od auta. Jesteśmy zatem silnie zaskoczeni, gdy nagle stajemy nad brzegiem jeziora. Minusem tego regionu Fogaraszy jest panujący rozgardiasz, tłumy, hałas i smród spalin. Ale nie ma się co dziwić, wjazd na górę nie tylko dla nas stanowi sporą atrakcję turystyczną.

Gdy docieramy do Kianki, porzucamy część gratów i idziemy na małe zakupy. Zaopatrujemy się w pyszny serek, piwo oraz magnes na lodówkę. W ten sposób pozbywamy się całej rumuńskiej gotówki, ale już jutro chcemy znaleźć się w Bułgarii, więc lokalna waluta nie będzie nam potrzebna.

Ruszamy w dalsza drogę a dokładniej przejeżdżamy przez tunel i lądujemy po drugiej stronie pasma. A tam…piękna, słoneczna pogoda. Zjeżdżamy powoli, zatrzymując się przy kilku view pointach, fotografujemy i rozglądamy się przy okazji za jakimś miejscem na nocleg. Generalnie stwierdzamy, że Rumuni mogliby zostać mistrzami w robieniu przydrożnych obozowisk. Praktycznie każda, lepsza miejscówka noclegowa (wypłaszczenie, dostęp do rzeki/strumienia) jest zastawiona przez namioty, stoły, krzesełka, samochodowe lodówki, grille i inne sprzęty. Zjeżdżamy coraz niżej, aż lądujemy w wyjątkowo mokrym lesie. Wszechogarniająca wilgoć skłania nas do zawrócenia i powrotu w wyższe partie Trasy Transfogarskiej. Pierwsza z wypatrzonych miejscówek miała kiepskie zejście do wody oraz była strasznie zaśmiecona. Druga okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Kianka nie ma problemów ze zjechaniem do niej, jest odpowiednie trawiaste wypłaszczenie, a tuż obok płynie potoczek.

Lampa po drugiej stronie pasma Fogaraszy

trasa transfogarska

Malowniczy wodospad tuż przy trasie

wodospad Fogarasze

Rozbijamy obozowisko. Kiedy gotuję wykwintne danie obiadowe – kus kus z sosem pomidorowym i serem, na naszą miejscówkę przybywa samotny motocyklista. Rozstawia namiot po drugiej stronie potoku, a później przysiada się do nas na chwilę. Okazuje się być Szwajcarem, który od trzech miesięcy przemierza Europę. Cóż…można mu tylko pozazdrościć czasu, jaki jest w stanie poświęcić na taką podróż.

Nasze cudnej urody obozowisko przy trasie

Trasa Transfogarska

9 uwag do wpisu “Bałkany 2013. Część 2 – Trasa Transfogarska

  1. „…odwiedza nas przesympatyczna, ruda sunia,” – adekwatne zwierzątko na Bałkanach Rudej. 🙂

    Fajnie, że jechaliście od strony Polski – ja od drugiej strony, i co chwila trzeba było się oglądać do tyłu.
    A góry sa wkurzajace ze względu na mgły i burze. 😦

  2. Pingback: Blogerką być, czyli pierwsze urodziny Bałkanów według Rudej | BAŁKANY według RUDEJ
  3. Pingback: Rumuńska Transalpina | BAŁKANY według RUDEJ

Dodaj komentarz