Wachlarz 2014, czyli rude wrażenia

Jakoś na początku sierpnia natrafiłam na informację o tym, że Wachlarz organizowany przez Podróżnickich czyli Anię i Jakuba Górnickich, będzie odbywał się  Warszawie, 14 września. W sumie nie musiałam rozważać „za” i „przeciw”, tylko po prostu zamówiłam dwie wejściówki dla mnie i Marka. Nie miałam dylematów z cyklu „bo wielcy i znani podróżnicy blogerzy to patrzą na wszystkich z góry, są przemądrzali itd.”, jakie przedstawiła mi pewna osoba, której zaproponowałam wybranie się na Wachlarz. Bo generalnie dla mnie wszystkie tego typu spotkania z podróżnikami, pisarzami czy twórcami filmów są zawsze źródłem inspiracji, przemyśleń czy nowych kierunków działania, a nie powodem do dołowania się „bo oni byli tu czy tam, a ja nie”. Ale… przejdźmy do meritum.

Koło godziny 9:30, po tym jak udało nam się znaleźć miejsce parkingowe dla Kianki, stawiliśmy się w Kinotece. Początkowo tłumów nie było, ale gdy kinowa sala numer 4 zaczęła się zapełniać okazało się, że frekwencja będzie naprawdę duża mimo wczesnej, jak na sobotę godziny. Program podzielony został na cztery bloki tematyczne:

– podróże przed siebie

– podróże i dzieci

– podróże z b(v)logiem

– podróże z pomysłem

Organizatorzy zadbali o to, by w każdym z bloków znaleźli się ludzie, którzy zaprezentują nieco inny punkt widzenia, tak aby pokazać różne strony jednego medalu.

Kinoteka o poranku

Pałac Kultury

Kinoteka Wachlarz

Wachlarz i sala nr 4, w której odbyło się całe sobotnie spotkanie

Kinoteka

BLOK I – Podróże przed siebie

Na pierwszy ogień poszedł Łukasz Gołacki, który miał dość trudne zadanie, jako otwierający serię wystąpień. Jak poradził sobie z kwestią zainteresowania publiczności od pierwszych sekund swojej prezentacji? Otóż stojąc na scenie, zdjął z siebie część ubrań ukazując, iż pod spodem ma na sobie strój…pandy. Lecz na tym, nie koniec, bo czy ktoś widział kiedykolwiek wielką pandę grającą na ukulele?? Nie? No to sporo straciliście nie będąc w sobotę na Wachlarzu. Łukasz oprócz tego, że był pandą grającą na ukulele, to również odbył samotnie podróż po świecie. Dlaczego wyruszył przed siebie bez jakiegoś konkretnego planu? Po to, aby za wiele lat mieć co wspominać. Łukasz w swej wypowiedzi rozważał, czy lepiej jest podróżować samotnie, czy w towarzystwie kumpla lub dziewczyny (generalnie łatwiej jest podróżować samemu, bo wspólne wyprawy to ciągła sztuka kompromisów). Na koniec, złota myśl od Łukasza: „Jeśli potrzebujecie leków, musicie znaleźć kogoś z lekami!” 😉

Łukasz Gołacki

Z 2 strony, czyli Magda i Tomek Bogusz to ludzie mający spory dystans do siebie. No bo nie każdy potrafi się przyznać nawet przed sobą, a co dopiero przed większą publicznością, że w sumie to przed wyjechaniem w podróż ich życia, to nie wiele o podróżowaniu wiedzieli. Mimo wszystko, zrobili coś, czego większość osób może im pozazdrościć. Przemierzyli świat kupionym w USA autem, później na motocyklach, rowerach, jachtostopem. Po 1405 dniach w drodze, powrócili do kraju i generalnie mają co wspominać i co opowiadać.

z2strony

z2strony

Marzena Badziak i Janek Piętek z nagniatamy.pl w dość przewrotny sposób podeszli do swojej prezentacji, gdyż opowiedzieli o 60 powodach, by NIE jechać w podróż życia na rowerze. Decyzja o zabraniu rowerów w ich podróż była spontaniczna, gdyż w szczególności Marzena, nie jeździła wcześniej zbyt dużo i długo na dwóch kółkach. Ale z ich wspomnień nie wynika, żeby czegokolwiek żałowali.

wachlarz

Na koniec tego bloku wystąpił Andrzej Budnik, czyli 1/2 Los Wiaheros. W 2009 roku wraz ze swoją partnerką Alicją wybrali się w podróż dookoła świata, z której powrócili pod koniec 2013 roku. Mimo, że nie mieli nie wiadomo jak ogromnego budżetu, udało im się zrealizować swoje marzenie. Andrzej powiedział jedno zdanie, które musiałam sobie od razu zapisać, gdyż stanowiło świetne podsumowanie rozważań na temat podróżowania: „Walutą może być czas. Możesz mieć pieniądze, ale nie mieć czasu.” I to jest chyba trochę taki dylemat współczesnego świata, że często rezygnujemy z podróży, lub nie możemy sobie na nie pozwolić, bo nie mamy kasy, za to mamy czas (nie pracujemy, lub mamy taką pracę, która i tak pozwala nam na wyjazd). A kiedy już mamy fundusze, to zazwyczaj nie mamy czasu, bo cały czas skupiamy się na zarabianiu, a nie czerpaniu z życia tego, co najlepsze. Ideałem jest możliwość pogodzenia jednego i drugiego. Niestety nie jest to takie łatwe.

loswiaheros

los wiaheros

BLOK II – Podróże i dzieci

Zasadniczo tego bloku obawiałam się najbardziej, bo mam ostatnio jakąś wyjątkową awersję do dzieci. Spodziewałam się łzawych i przesłodzonych opowieści, jak to super podróżuje się z maluchami. Na szczęście prelegenci okazali się być ludźmi twardo stąpającymi po ziemi i nie wciskającymi innych kitu. Bo podróżowanie z dziećmi nie jest łatwe, ale wystarczy odrobina chęci, by wszyscy byli zadowoleni.

Podróżniccy

Blok ten otworzyła Marysia Górecka, która zaprezentowała przydatne w podróży gadżety dla dzieci, które mają również ułatwić życie rodzicom. Sama, będąc mamą trójki dzieci (z czego trzecie jest w drodze), z wielu z nich korzystała i mogła z praktycznego punktu widzenia powiedzieć, czy warto w nie zainwestować, czy też nie. Sądzę, że dla wielu podróżujących rodziców, była to naprawdę ciekawa prezentacja.

mamy gadżety

O podróżach z dziećmi opowiedzieli również Ola i Paweł Wysoccy, czyli 8 stóp. Ze swoimi pociechami nie boją się podróżować, mimo że zewsząd słychać głosy „A po co? Przecież dziecko i tak nic z tego nie zapamięta!!” Dla nich odpowiedź jest prosta, dzieci podróżują, bo oni podróżują i to oni chcą odwiedzać przeróżne miejsca. Dziecku jest zasadniczo wszystko jedno, czy będzie siedziało w Polsce czy w USA lub Izraelu. Ważne, by mogło ten czas spędzać z rodzicami, być z nimi blisko.

8 stóp

W bloku tym na pewno wyróżniła się Zosia Goleń, prowadząca bloga Cztery Żywioły. Opowiedziała o podróżach z perspektywy dziecka, gdyż swoje pierwsze wyprawowe kroki stawiała właśnie z rodzicami. Przełomowym dla niej momentem, był wyjazd do Rumunii, który otworzył jej oczy na świat, ludzi oraz na to że nie wszyscy mogą cieszyć się dostatnim życiem. Jednak choć do Rumunii wciąż ma sentyment, to swoje serducho zostawiła w Gruzji. Generalnie jednak z wypowiedzi Zosi przebijało jedno, była i jest wdzięczna rodzicom za to, że zabierali ją na te wszystkie wyprawy.

fot. Mama Zosi

IMG_4325

Na zakończenie tego bloku wystąpiła Anna Alboth z The family without borders. Rzeczywiście dla tej czteroosobowej rodziny nie ma granic, nie boją się jeździć z dziećmi nawet do najodleglejszych części świata. Myślę, że za parę lat córkom Ani i Thomasa Alboth wszyscy będą zazdrościć tak spędzonego dzieciństwa!! Bo Rodzina bez granic podróżuje pomimo dzieci i realizuje się w swej podróżniczej pasji.

rodzina bez granic

BLOK III – podróże z b(v)logiem

Z tym blokiem tematycznym wiązałam największe nadzieje, jeśli chodzi o zdobycie wiedzy na temat sensownego prowadzenia bloga i działań, które pozwolą zwiększyć jego atrakcyjność. Generalnie w sumie nie dowiedziałam się niczego nowego, co oznacza, że posiadłam gdzieś w międzyczasie odpowiednią porcję wiedzy (książka Kominka miała w tym swój udział), albo po prostu w blogosferze pewne kwestie są stałe i nie zmieniają się tak szybko, albo prelegenci nie chcieli tak do końca opowiedzieć o ich sposobach na te podróże z blogiem czy vlogiem 😉 Tak czy inaczej chyba największą porcję przydatnych informacji przekazali Ania i Marcin Nowakowie, czyli Wędrowne Motyle z gdziewyjechac.pl. Najbardziej spodobał mi się ich przepis na bloga:

przepis na bloga

Marcin Mossakowski z Live a Life przekonywał do tego, by tworzyć filmy. I tutaj zgodzę się z tym, co stwierdził na początku: wszyscy robią zdjęcia, ale mało kto robi filmy. I faktycznie, przeglądając blogi rzadko kiedy natrafia się na filmy, raczej wszędzie są zdjęcia. A jak wiadomo teraz każdy jest w stanie zrobić niezłe fotki, bo wystarczy mieć w miarę dobry aparat i trochę pomysłów na kompozycję. Marcin jednak podkreślał, że z filmami jest teraz podobnie, bo nie trzeba mieć super kamery, a czasem tylko smartfon, by nakręcić dobre ujęcia. Zaznaczył jednak, że już podczas kręcenia filmu należy mieć w głowie plan na niego, co znacznie ułatwi postprodukcję.

Live life

Na końcu tego bloku wystąpił Przemek Skokowski z Autostopem przez Życie. Pewnie się narażę wielu osobom, ale szczerze mówiąc było to jedno z tych wystąpień, które kompletnie mi się nie spodobało. Przemka i jego autostopowe przygody obserwowałam już jakiś czas temu, więc wydawało mi się, że swoim wystąpieniem wniesie coś ciekawego i unikalnego do całego Wachlarza. Zamiast tego zrobiło się melodramatycznie. Generalnie Przemek zaprezentował plan swojej nowej podróży, która połączona będzie ze zbiórką pieniędzy na rzecz hospicjum i osieroconych dzieci. Szczytny cel, brawo. Podczas jego wystąpienia premierą miał też krótki film, reklamujący jego projekt. Muzyka oraz cała forma tego filmu zmroziła mnie, bo miałam wrażenie, że zwiastuje jakiś kataklizm, a nie nadzieję na zmianę losu dzieciaków, dla których Przemek będzie zbierał kasę. Może tak właśnie miało być, czyli melodramatycznie, smutno, groźnie i mrocznie. Ale mnie to nie przekonało.

DSC00066

BLOK IV – podróże z pomysłem

Kuba oraz prelegenci czyli ostatnie podpowiedzi i sugestie, jak wystąpić, by być zapamiętanym.

prelegenci

Myślę, że największą „torpedą” tegorocznego Wachlarzu (i z tego, co zdążyłam przeczytać w innych relacjach z tego wydarzenia, nie tylko ja mam takie zdanie), była Małgorzata Szumska, która za rodzinnymi historiami udała się aż do Rosji i Kazachstanu. Na podstawie tej podróży oraz opowieści snutych przez babcię, Małgorzta napisała książkę pt. „Zielona sukienka„, której premiera będzie miała miejsce na początku października. Gorąco zachęcam do zakupu, bo jeśli autorka tak pisze, jak opowiada, to będzie to wybitna lektura!!

Zielona sukienka

Tomek Kozakiewicz odpowiedział nam o idei Kantari. Samo kantari to nazwa ostrej, niewielkiej papryczki, natomiast idea kantari to coś więcej niż niż kulinarne przemyślenia. To zmienianie świata, jaki nas otacza, robienie czegoś z ludźmi i dla ludzi, to oddolne inicjatywy mające pomóc osobom prześladowanym, dyskryminowanym, z różnego rodzaju problemami czy zdrowotnymi czy społecznymi. Tomek Kozakiewicz twierdzi, że sam jest jak papryczka kantari, a jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej na temat samej idei, to zajrzyjcie na stronę Kantari Plus.

kantari

BIMSI to czteroosobowa rodzina: rodzice oraz córka i syn. Można o nich powiedzieć, że nie są typową familią. Bo jednak nie wszystkie rodziny z dziećmi decydują się na dwuletni rejs żaglówką. Życie na niewielkiej przestrzeni (8m x 2.5m), zmaganie się z przyrodą, zdobywanie środków na utrzymanie, ale też codzienne przebywanie ze sobą, bliskość (która czasem jednak ciążyła), poznawanie świata to chyba kwintesencja ich wyprawy.

BIMSI

Na sam koniec, zarówno bloku IV, jak i wszystkich prezentacji, pojawił się Tomek Michniewicz. Opowiadał o tym, dlaczego warto wracać w te same miejsca. Od razu przypomniała mi się rozmowa, jaką jakiś czas temu odbyłam z moim kumplem. Gdy dowiedział się, że w sierpniu trzeci raz z rzędu jadę do Albanii zapytał się: „A po co ty znów jedziesz do tej Albanii. Co tam jest w ogóle??” No właśnie wracam po to, by ten kraj poznać jeszcze lepiej. W 2012 odwiedziliśmy z Markiem Albanię po raz pierwszy. Spędziliśmy tam prawie 2 tygodnie, wcześniej nie mając zbyt wielkiego pojęcia o niej. Poznawaliśmy ją i uczyliśmy się jej na miejscu, krok po kroku przekonując się, że to nasze miejsce na ziemi. W 2013 wróciliśmy do Albanii na parę dni, ale w tym czasie stała się nam jeszcze bliższa, gdyż właśnie tam się zaręczyliśmy. W tym roku poświęciliśmy cały nasz pobyt wakacyjny Albanii, by poznawać i zgłębiać do tej pory pominięte przez nas miejsca. I co? I wiemy, że jeszcze przez parę lat będziemy tam mieli po co wracać. Bo mamy niedosyt Albanii, bo możemy tam spędzić bardzo ekonomiczny czas (tania benzyna, tanie jedzenie, możliwość rozlicznych dzikich campingów), bo jest tam co robić i odkrywać, bo nadal czuć w niej prawdziwy bałkański klimat (który zatraciła już np. Chorwacja i powoli traci Czarnogóra, w szczególności na wybrzeżu). Tych „bo” mogłabym wymieniać jeszcze długo, ale nie chcę Was zanudzać. W każdym razie podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym, do czego namawiał Tomek Michniewicz – wracajmy do tych samych miejsc – naprawdę warto.

Tomek Michniewicz

I w ten sposób minęło 7h. Był to dla mnie i Marka czas inspiracji, refleksji, wzruszeń i naprawdę dobrej zabawy. Podróżnickim należą się ogromne brawa za:

– dobór prelegentów;

– sprawną organizację;

– sympatyczne, lekki i ciepłe prowadzenie całego Wachlarza;

– trzymanie się zaplanowanych wcześniej ram czasowych i mobilizowanie do bycia na czas (bywałam na spotkaniach, na których jakoś się to rozłaziło, w efekcie stawało się to dość męczące);

– możliwość oglądania Wachlarza online;

Jednak czy było coś, co mi się nie podobało? Tak i mieści się to w słowie „introwertyk”. Może to jakaś nowa moda, by mówić wszem i wobec „jestem introwertykiem/ introwertyczką”, ale z całym szacunkiem znamienita większość introwertyków nie wyszła by na scenę, nie mówiąc już o poprowadzeniu prezentacji. Generalnie skończyłam psychologię i w trakcie studiów mogłam się przekonać, że introwertycy, to ludzie którzy niechętnie wychodzą na forum, by cokolwiek od siebie powiedzieć. Wiele zajęć na psychologii opartych było na tworzeniu prezentacji i przedstawianiu jej przed całą grupą. Większość introwertyków przeżywało to jako największe katusze, a kto tylko mógł, to z tej grupy wybierał takie fakultety, w których nie trzeba było nic prezentować. Zatem drodzy prelegenci – hasło introwertyk nie dla wszystkich jest chwytliwe i może po prostu lepiej o tym nie wspominać, kiedy już stoicie na scenie przed tłumem chcących Was słuchać ludzi 😉

Generalnie mimo tych introwertycznych frustracji, to wyszłam z Wachlarza z przekonaniem, że świat podróżników i blogerów to świat otwarty, pogodny, niezadufany w sobie, cieszący się z sukcesów swoich i innych. Nikt się nie przechwalał swoimi osiągnięciami, a wszystkie opowieści przepełnione były prawdziwą pasją. Bo o to w podróżach chodzi – by robić to, co się kocha i w taki sposób,w jaki się chce, czy to na rowerze, słoniu, żaglówce lub autem. Wspólne, zrobione na końcu zdjęcie pokazuje tylko, jak wiele pozytywnych osób krąży po świecie i że warto się spotykać, zarówno w drodze, jak i poza nią.

Z podróżniczym pozdrowieniem,

ruda

Wachlarz

 PS. A następny Wachlarz już za rok – 27 czerwca w Przemyślu 🙂

Ps1. A oto pozostałe relacje z tego wydarzenia:

Maciej Budzich – http://www.blog.mediafun.pl/wachlarz-przede-wszystkim-o-ludziach/

LosWIaheros – http://www.loswiaheros.pl/w-realu/podroznicki-wachlarz-7-subiektywnie

Zosia Goleń – http://czteryzywioly.blog.pl/2014/09/16/wachlarz/

Michał Górecki – http://michal-gorecki.pl/2014/09/o-wachlarzu-podrozach-sensie-zycia/

Ewa Jermakowicz – http://www.ruszwpodroz.pl/takie-tam/wachlarz-i-spotkania-podroznicze/

Maria Górecka – http://mamygadzety.pl/byc-blogerka-podroznicza/

Agata Piekut – http://blog.agatapiekut.com/travel-mindset-made-in-poland

Łukasz Gołacki – http://www.golacki.in/podroze/wachlarz-inspiracji-na-podroz/

Podróże Obieżyświatki – http://podrozeobiezyswiatki.wordpress.com/2014/09/14/wachlarz-2014-czyli-16-sposobow-na-podrozowanie/

Ilona Patro – http://ilonapatro.com/2014/09/wachlarz-podroznicki/

Ola i Paweł Wysoccy – http://osiemstop.blogspot.com/2014/09/wachlarz-inspiracja-czy-podnoszenie.html

Ania i Marcin Nowakowie – http://gdziewyjechac.pl/29644/mysli-po-wachlarzu-2014.html

Podróżniccy – http://podrozniccy.com/pl/wachlarz/14359/dziekujemy.htm

 

23 uwagi do wpisu “Wachlarz 2014, czyli rude wrażenia

  1. Cześć,

    ale ja naprawdę jestem introwertykiem i wspomniałem o tym w kontekście podróży na rowerze. Pewnie w wyniku stresu i mojej chaotycznej prezentacji stało się to kompletnie niejasne, ale chodziło o to, że jadąc na rowerze przez kraje takie jak Turcja, czy Gruzja, bardzo łatwo – mimo takiej osobowości – nawiązywać kontakt z ludźmi. To oni, nawet gdy przed nimi uciekamy, zawsze krzykną, pomachają, uśmiechną się, poklepią po plecach, a czasem nawet napoją, nakarmią, czy ugoszczą pod swoim dachem i opowiedzą historię swojego życia. Jest to odwrotna sytuacja do drugiego bardzo popularnego sposobu na tanie podróżowanie, czyli autostopu. Łapiąc stopa to my musimy zabiegać o uwagę ludzi, wprost poprosić ich o przysługę i mieć przy tym mnóstwo śmiałości do bezpośredniego kontaktu z zupełnie obcą osobą.

    Pozdrawiam,
    Janek z przekręconym nazwiskiem i pominiętym w tym wpisie blogiem

    • Mojej wypowiedzi na temat introwertyków nie należy traktować w 100% na serio, bo zasadniczo dla mnie było to takie zabawne hasło z Wachlarza. Ja naprawdę wiem, że introwertyk jest w stanie się przełamywać, zabiegać o kontakt czy sam wychodzić do ludzi, ale kiedy w trakcie Wachlarzu kilka osób podkreślało, że jest introwertyczna, to zaczęłam się mocno zastanawiać nad tym, czy nie powinnam wrócić jednak na studia. Dlaczego? Bo po żadnym prelegencie nie widziałam introwertyczności, a naoglądałam się na psychologii ludzi, którzy faktycznie mieli problem z przełamywaniem się w kontaktach. Także albo to dobrze maskujecie, albo od jakiegoś czasu po prostu jesteście mało introwertyczni 😉
      PS. nazwisko poprawione, strona dodana!

      • Na szczęście ja, jako druga połowa duetu, za introwertyczkę się nie uważam, więc gdy trzeba – przejmuję inicjatywę, włażę oknem, gdy nie chcą mnie wpuścić drzwiami, albo wypycham Janka na siłę, by „się przełamał”. Rozumiem Twój bunt przed używaniem psychologicznej terminologii w sposób potoczny, ja też się na to wkurzam jakem socjolożka :). Niemniej wydaje mi się, że w introwertyczności chodzi o coś więcej, niż tylko o nieśmiałość względem innych ludzi czy lęk przed wystąpieniami publicznymi. Chodzi o inną konstrukcję osobowości nakierowanej bardziej na siebie niż na innych, o to, czy człowiek lgnie do ludzi i ich potrzebuje, czy nie, itd…

        • sama jestem w związku, w którym ja jestem bardziej ekstrawertyczna, a mój narzeczony bardziej introwertyczny i wiem doskonale, że introwertyk gdy jest mobilizowany, to potrafi się diametralnie zmienić, być bardziej otwarty na świat i ludzi, a mniej skupiający się na sobie i swoich wewnętrznych przeżyciach.
          Inna sprawa, że moim komentarzem o introwertyczności sprowokowałam dyskusję, która nieco odbiega od samego Wachlarzu i chciałabym podkreślić, że nie miałam w planach nikogo obrazić lub wywołać do tablicy. Po prostu jakoś na tę kwestię zwróciłam uwagę, właśnie przez to, że nie pojawiła się raz, a kilka razy. Mimo wszystko też, skupiałam się na treści wystąpień, a nie na analizowaniu portretów psychologicznych osób występujących. Także drodzy introwertycy! Ja naprawdę nic do Was nie mam i naprawdę podziwiam za to, jak podróżujecie i że potraficie o tym świetnie opowiadać 😉

  2. Przeczytałam Twoją relację „od deski do deski” i… żałuję, że mnie tam nie było. Na pewno było to źródło inspiracji i okazja o poznania tylu wspaniałych ludzi, których zna się (lub nie) wyłącznie z blogosfery. Ale Warszawa to jednak za daleko, żeby spontanicznie kupić bilety z takim wyprzedzeniem 🙂
    A Przemyśl to już w ogóle, ale to jeszcze rok,pożyjemy zobaczymy.
    Co do „introwertyków” – sama się do nich zaliczam. Nie lubię publicznych wystąpień, wolę pisać maile i SMSy niż rozmawiać przez telefon, a spotkania i tłumy to nie moja bajka. Ale życie zmusza do robienia rzeczy,na które nie ma się ochoty. I tak na studiach prawie każdy przedmiot posiada jeden blok, który zalicza się prezentacją. Rozmów telefonicznych nie uniknę. A ostatnio nawet zaczynam śledzić eventy i wydarzenia, w których chętnie bym wzięła udział. Mimo, że nadal jestem introwertykiem, dzięki częstym zderzeniom z sytuacjami,których normalnie bym unikała jak ognia, nie wywołują one już takich emocji i stresu, jak kiedyś. Grunt to dobre nastawienie 🙂

    http://geocachingpomojemu.blogspot.com/

    • Jolanta, ja naprawdę rozumiem, że ktoś może być introwertykiem i się jednak przełamywać. Ale naprawdę nie ma sensu o tym mówić, gdy się stoi przed sporą publiką osób 😉 a dobre nastawienie to podstawa, nie tylko do introwertyczności 😛

      • Wiem o co chodzi, ale może chciał w ten sposób podkreślić to, jak wiele wysiłku kosztuje go takie wystąpienie (nie lubię prezentacji, ale dla Was zrobię wyjątek) albo usprawiedliwić jakieś swoje niedociągnięcia i potknięcia (bo przecież nie lubię występować i nie mam doświadczenia) albo po prostu pokazać, że się da, obojętnie jaki ma się charakter i osobowość 🙂

  3. Ach, nie udało mi się załapać na wspólne zdjęcie, bo musiałem szybko wracać do Krakowa, ale widzę, że i tak załapałem się na zdjęcie u Ciebie (w czerwonych spodniach) 😉 Myślę, że zdecydowanie warto było wstać o 3:30 i przyjechać do Warszawy chociaż na chwilę. I choć nie było mnie na prezentacji Małgosi Szumskiej, nie dziwię się, że zrobiła wrażenie, bo pamiętam ją z Trzech Żywiołów w tym roku w Krakowie i dobrze pamiętam wyraz twarzy widowni, gdy skończyła! Świetna historia! Pozdrawiam!

    • Cieszę się,że mimo wszystko załapałes się na fotkę 😉 ja nie musiałam wstawać tak wcześnie,bo mieszkam pod Warszawą,ale nie żałuję żadnej godziny czy minuty spędzonej na Wachlarzu 🙂

  4. Mój pierwszy Wachlarz, na razie tylko na widowni i jestem zachwycona, trzeba będzie się wybrać za rok albo dwa 😛 Czekam z niecierpliwością na premierę „Zielonej Sukienki” 🙂

  5. a nie mylisz introwertyka z osobą nieśmiałą? 😉 mocno z przymrużeniem oka to piszę, bo wiem, że Ty też nie w 100% serio i pewnie też znasz już milion razy cytowaną prezentację tedxową Susan Cain 😉

  6. Pingback: Wachlarz i spotkania podróżnicze | Rusz w Podróż
  7. Pingback: #Wachlarz 7 - subiektywne podsumowanie

Dodaj komentarz